Sondaż został skomentowany przez socjologa Macieja Karczyńskiego: "Jeśli policja będzie pokazywana, że jest represyjna i jest narzędziem w rękach władzy, to zaufanie społeczne będzie maleć. Nie można mieć złudzeń, że będzie lepiej - mówił Karczyński. Zaapelował też do wszystkich stron - protestujących, policji, rządzących i mediów - o mądrość. - Jeśli jej zabraknie, to za chwilę ktoś może zginąć. Obserwując sytuację na ulicy jestem przerażony" - powiedział.
Poznajcie bohatera naszego dzisiejszego wpisu. Roberto Esquivel Cabrera to człowiek z prawdopodobnie największym penisem na całym świecie. Mierzy prawie pół metra długości, jednak posiadanie tak długiego sprzętu wcale nie należy do najprzyjemniejszych.
Mężczyzna ma obecnie 54 lata i mieszka w mieście Saltillo w Meksyku. Popularność zdobył jeszcze w 2015 roku, kiedy do sieci trafiło wideo przedstawiające jego niebywałą część ciała.
Wiele osób wątpiło w prawdziwość nagrania. Niezależna ekipa telewizyjna postanowiła więc wybrać się do Meksyku, odwiedzić Cabrere w jego domu i sprawdzić czy to wszystko to tak naprawdę czy był to po prostu jakiś żart.
Okazało się oczywiście, ze Roberto istnieje naprawdę i jego pokaźnych rozmiarów penis również jest prawdziwy.
Niestety życie z czymś takim między nogami jest bardzo trudne. Mężczyzna skarży się m.in. na częste infekcje układu moczowego oraz na trudności w wykonywaniu pewnych podstawowych czynności. Cabrera nie może również uprawiać normalnego seksu. Mimo wszystko Roberto dumny jest z tego, czym „obdarzył go Bóg” i nie zamierza poddawać się żadnej operacji.
Niesforni pasażerowie mieli lecieć do tureckiej Antalyi jednak nie wykonywali poleceń kapitana samolotu, zdejmowali maseczki ochronne, pili wniesiony na pokład alkohol i zachowywali się agresywnie w stosunku do załogi i pozostałych podróżnych. Spokornieli dopiero, gdy zobaczyli wchodzących na pokład funkcjonariuszy.
Niestety – jak czytamy w komunikacie prasowym – po wyjściu z samolotu okazało się, że z uwagi na upojenie alkoholowe kontakt z nimi był mocno utrudniony, nie wykonywali poleceń funkcjonariuszy i zachowywali się wobec nich agresywnie. W związku z tym wezwano policję, która odwiozła ich na izbę wytrzeźwień.
Najpierw, badacze poddali zwłoki kapłana dokładnym skanom tomograficznym. Dzięki mumifikacji ciała zachowały się wyraźne, duże fragmenty tkanek. Pozwoliło to odtworzyć model przewodu głosowego. Stworzono jego cyfrową rekonstrukcję, która następnie została wydrukowana w drukarce 3D. To pozwoliło - po ponad 3000 lat – usłyszeć głos zmumifikowanego kapłana.
Wigilia do 5 osób to na razie przepis martwy, który wejdzie w życie wówczas, gdy sytuacja epidemiczna w kraju nie poprawi się w najbliższych tygodniach. Jeśli jednak rząd zdecyduje, że koniecznym jest egzekwowanie planu ograniczeń przy wigilijnym stole, wtedy wystarczy "życzliwy donos" sąsiadów i do drzwi zapukają funkcjonariusze.
Z informacji, do których dotarł portal money.pl, wynika, że limit osób, które mogą wziąć udział we wspólnym świętowaniu wigilii to na razie "zalecenie", którego rząd nie będzie egzekwował poprzez kontrole mieszkań ani masowe wystawianie kar administracyjnych przez sanepid.
Inaczej będzie wyglądać podejście rządu do masowych imprez wigilijnych, w których bierze udział kilkanaście-kilkadziesiąt osób. Wówczas służby sanitarne mają nie rezygnować z nałożenia wysokich kar administracyjnych, które można wystawić na podstawie odrębnych przepisów ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Kara może wynieść od 5 do 30 tys. zł.