Najlepsze wpisy

Firma DeepL, która stworzyła najdokładniejszy tłumacz języków na świecie, z którego skorzystało już ponad miliard użytkowników, została zbudowana przez Polaka, Jarosława Kutyłowskiego.

czytaj dalej
Zespół DeepL składa się z 230 pracowników zlokalizowanych w czterech różnych krajach.

Dodano: 08.03.2023
Dodano: 05.06.2023

"Terrifier 2", czyli horror przez który ludzie wymiotowali i mdleli w kinach, został zgłoszony do Oscarów.

czytaj dalej
Film swoją ogromną popularność zdobył w tegorocznym sezonie halloweenowym - opowiada o klaunie o imieniu Art, który powraca zza grobu, aby zabijać niewinnych bohaterów i rozpruwać ich ciała, za czas ataku klaun wybiera noc halloweenową. Wniosek do Amerykańskiej Akademii Filmowej złożył portal "Bloody Disgusting".

Dodano: 07.11.2022

Kot o imieniu Gacek jest najwyżej ocenianą atrakcją turystyczną w Szczecinie. Jeden z turystów z Norwegii zgłosił się do Centrum Informacji Turystycznej mówiąc, że kupił bilety lotnicze do Szczecina specjalnie po to, by zobaczyć Gacka

czytaj dalej
Niepozorny kot o imieniu Gacek jest najwyżej ocenianą atrakcją turystyczną Szczecina. O Gacku piszą już media z całego świata, a agencja Reuter poświęciła mu cały materiał.

Dodano: 12.03.2023
Dodano: 24.04.2021
autor: Jackson
Dodano: 18.12.2022

Od 2009 roku Lionel Messi był 306 razy zawodnikiem meczu, co oznacza, że tytuł "Man of the Match" otrzymywał w 52% spotkań, w których zagrał

czytaj dalej
Klasyfikacja TOP10:
- Lionel Messi - 306 (52% meczów)
- Cristiano Ronaldo - 175 (30% meczów)
- Zlatan Ibrahimovic - 116 (26% meczów)
- Eden Hazard - 100 (19% of meczów)
- Neymar - 87 (28% meczów)
- Robert Lewandowski - 86 (17% meczów)
- Harry Kane - 79 (21% meczów)
- Kevin De Bruyne - 76 (18% meczów)
- Gareth Bale - 73 (17% meczów)
- Luis Suarez - 72 (16% meczów)

Dodano: 18.12.2022

Najniższa wypłacana przez ZUS emerytura w Polsce wynosi 10 groszy, koszt wypłaty takiego świadczenia to 100-150 zł.

czytaj dalej
Szefowa ZUS w rozmowie z PAP poinformowała, że najniższa emerytura wypłacana przez ZUS wynosi 10 groszy, a koszt obsługi takiego świadczenia to 100-150 zł. W Polsce systematycznie przybywa osób pobierających emerytury z systemu powszechnego. Obecnie – jak podała – jest ich ponad 6 mln.

Dodano: 28.09.2022

1954 roku na lotnisku w Tokio pojawił się tajemniczy mężczyzna. Wyglądał na biznesmena i mówił w kilku językach.

czytaj dalej
Kiedy poproszono go o paszport, podał obsłudze pełen pieczątek dokument, w którym jako kraj pochodzenia wpisano Taured. Miał wizę na wszystkie państwa i mówił, że jego kraj ma 1000 lat. Policja zamknęła go w izolatce, ale mimo to zniknął. Twierdzi się, że tajemniczy podróżnik przybył równoległego świata.
Jest czerwiec 1954 roku. Na międzynarodowym lotnisku Haneda w Tokio jak zwykle panuje ruch. Na płycie lotniska ląduje samolot z Europy, z którego wysiada mężczyzna w eleganckim garniturze. Pewnym siebie krokiem udaje się do okienka odprawy celnej. Kiedy urzędnik pyta go o cel podróży, mężczyzna bez zastanowienia odpowiada, że przyjechał w sprawach biznesowych. Do Japonii przyjeżdża podobno służbowo już od pięciu lat. Mówi płynnie w kilku językach, w tym także po japońsku. W portfelu ma równo poukładane banknoty w kilku walutach.
Kiedy zapytano go, skąd jest, mężczyzna bez wahania odparł, że z Tauredu. Jakby to była najzwyklejsza odpowiedź na świecie. Problem w tym, że taki kraj nie istnieje, opowiada początek tajemniczej historii amerykański publicysta Brent Swancer. Kiedy celnik podał w wątpliwość jego pochodzenie, mężczyzna wyglądał na zmieszanego, jednak pokazał swój paszport i upierał się, że kraj, z którego pochodzi, leży pomiędzy Francją a Hiszpanią. Podróżnik miał biały kolor skóry i według obsługi wyglądał na Europejczyka. Na jego paszporcie widniała informacja, że został wydany w Tauredzie, miał w nim również stemple z wcześniejszych wizyt w Japonii. Mężczyzna pokazał także prawo jazdy wydane w tym samym kraju i wydawał się zaskoczony faktem, że ktoś wątpi w istnienie jego państwa.
Tajemniczy pasażer w kółko powtarza tę samą historię. Do Japonii przyjechał służbowo już kolejny raz, czego dowodem mają być stemple w jego paszporcie, znajomość języka japońskiego oraz tutejszych zwyczajów. Bezradni urzędnicy stawiają go przed mapą Europy i proszą o wskazanie Tauredu. Mężczyzna jest zdezorientowany, początkowo nie widzi na mapie własnego kraju, a po chwili ukazuje znajdujące się między Hiszpanią a Francją Księstwo Andory. Przybysz zaczyna być zestresowany i wyjaśnia, że wskazane miejsce to z pewnością Taured, kraj, który istnieje już od ponad tysiąca lat. Sugeruje, że Andora to zmyślone państwo, o którym ani on, a nikt, kogo zna, nigdy nie słyszał.
Czy to jakiś żart? To wydaje się mało prawdopodobne. Mężczyzna biegle mówi po japońsku, hiszpańsku i francusku, twierdzi, że jego ojczystym językiem jest właśnie francuski. Jego dokumenty wyglądają na prawdziwe, a jeśli tak nie jest, to dlaczego ktoś miałby podrabiać paszport kraju, który nie istnieje?
Jak to możliwe, że mężczyzna już wcześniej przeszedł odprawę celną ze swoim paszportem? A może stemple również są sfałszowane? Kolejną zagadką pozostawało nazwisko mężczyzny, które nie widniało w paszporcie. Urzędnicy nie mogli zrozumieć, dlaczego ktoś miałby fałszować dokument w sposób, który od razu go zdradzi? Tym samym nie podejrzewali, że mężczyzna mógł być szpiegiem. Pasażer bez imienia i pochodzenia musiałby być bardzo dobrym aktorem. Nikt nie wątpił w jego poruszenie, kiedy starał się udowodnić istnienie swojego państwa.
Japońscy urzędnicy i policjanci najchętniej zamknęliby sprawę, ale nie mogą wypuścić mężczyzny. Rezerwują mu więc pokój w doskonale strzeżonym hotelu, aby tajemniczy podróżnik nie mógł uciec. Pomimo że pod drzwiami pokoju przez całą noc stała warta, rano policjanci nie znaleźli w nim mężczyzny.
Jest czerwiec 1954 roku. Na międzynarodowym lotnisku Haneda w Tokio jak zwykle panuje ruch. Na płycie lotniska ląduje samolot z Europy, z którego wysiada mężczyzna w eleganckim garniturze. Pewnym siebie krokiem udaje się do okienka odprawy celnej. Kiedy urzędnik pyta go o cel podróży, mężczyzna bez zastanowienia odpowiada, że przyjechał w sprawach biznesowych. Do Japonii przyjeżdża podobno służbowo już od pięciu lat. Mówi płynnie w kilku językach, w tym także po japońsku. W portfelu ma równo poukładane banknoty w kilku walutach.
Kiedy zapytano go, skąd jest, mężczyzna bez wahania odparł, że z Tauredu. Jakby to była najzwyklejsza odpowiedź na świecie. Problem w tym, że taki kraj nie istnieje, opowiada początek tajemniczej historii amerykański publicysta Brent Swancer. Kiedy celnik podał w wątpliwość jego pochodzenie, mężczyzna wyglądał na zmieszanego, jednak pokazał swój paszport i upierał się, że kraj, z którego pochodzi, leży pomiędzy Francją a Hiszpanią. Podróżnik miał biały kolor skóry i według obsługi wyglądał na Europejczyka. Na jego paszporcie widniała informacja, że został wydany w Tauredzie, miał w nim również stemple z wcześniejszych wizyt w Japonii. Mężczyzna pokazał także prawo jazdy wydane w tym samym kraju i wydawał się zaskoczony faktem, że ktoś wątpi w istnienie jego państwa.
Tajemniczy pasażer w kółko powtarza tę samą historię. Do Japonii przyjechał służbowo już kolejny raz, czego dowodem mają być stemple w jego paszporcie, znajomość języka japońskiego oraz tutejszych zwyczajów. Bezradni urzędnicy stawiają go przed mapą Europy i proszą o wskazanie Tauredu. Mężczyzna jest zdezorientowany, początkowo nie widzi na mapie własnego kraju, a po chwili ukazuje znajdujące się między Hiszpanią a Francją Księstwo Andory. Przybysz zaczyna być zestresowany i wyjaśnia, że wskazane miejsce to z pewnością Taured, kraj, który istnieje już od ponad tysiąca lat. Sugeruje, że Andora to zmyślone państwo, o którym ani on, a nikt, kogo zna, nigdy nie słyszał.
Czy to jakiś żart? To wydaje się mało prawdopodobne. Mężczyzna biegle mówi po japońsku, hiszpańsku i francusku, twierdzi, że jego ojczystym językiem jest właśnie francuski. Jego dokumenty wyglądają na prawdziwe, a jeśli tak nie jest, to dlaczego ktoś miałby podrabiać paszport kraju, który nie istnieje?
Jak to możliwe, że mężczyzna już wcześniej przeszedł odprawę celną ze swoim paszportem? A może stemple również są sfałszowane? Kolejną zagadką pozostawało nazwisko mężczyzny, które nie widniało w paszporcie. Urzędnicy nie mogli zrozumieć, dlaczego ktoś miałby fałszować dokument w sposób, który od razu go zdradzi? Tym samym nie podejrzewali, że mężczyzna mógł być szpiegiem. Pasażer bez imienia i pochodzenia musiałby być bardzo dobrym aktorem. Nikt nie wątpił w jego poruszenie, kiedy starał się udowodnić istnienie swojego państwa.
Japońscy urzędnicy i policjanci najchętniej zamknęliby sprawę, ale nie mogą wypuścić mężczyzny. Rezerwują mu więc pokój w doskonale strzeżonym hotelu, aby tajemniczy podróżnik nie mógł uciec. Pomimo że pod drzwiami pokoju przez całą noc stała warta, rano policjanci nie znaleźli w nim mężczyzny.
Źródło: www.o2.pl

Dodano: 26.09.2020
autor: MaulWolf

Łodzianin po 10 latach płacenia alimentów na dziecko dowiedział się, że nie jest jego biologicznym ojcem.

czytaj dalej
Rzucone w złości słowa matki dziecka potwierdziły badania genetyczne.

Dodano: 26.04.2023