Marcin K. zaczął planować zabójstwo, jednak wiedział, że samemu będzie trudno tego dokonać. Dlatego wtajemniczył w plan swojego znajomego Patryka.
27 maja 2011 roku Marcin poprosił swą matkę o zaopiekowanie się wnukiem, bo chciał spędzić wieczór z Michaliną. Wcześniej para chciała udać się na zakupy, aby przygotować się na kolację. To właśnie wtedy Marcin K, miłośnik kulturystyki poraził Michalinę paralizatorem Taser o napięciu 300 tys. woltów. Następnie skrępował jej ręce i nogi, i wepchnął ją do kartonowego pudła.
Michalina wspomina, że ocknęła się w kartonie i słyszała dźwięki wbijanej w ziemię łopaty, która przysypywała jej grób.
"Dochodziły do mnie dźwięki łopaty wbijanej w ziemię, a potem grudki posypały się na karton, w którym mnie zamknięto. Pomyślałam sobie wtedy: A więc to już koniec. Za chwilę umrę. Wokół mnie panowała ciemność, z braku miejsca prawie nie mogłam się ruszać. Obawiałam się, że zaraz się uduszę, dlatego z każdym wdechem starałam się nabierać możliwie mało powietrza".
Michalinę ocalił zaręczynowy pierścionek, o którym Marcin K zapomniał.
"Nasłuchiwałam dźwięków odjeżdżającego samochodu w nadziei, że wtedy będę miała szansę wygrzebać się spod ziemi. Bałam się, że jeśli wyjdę na powierzchnię zbyt szybko, zastanę go tam z łopatą i on mnie zabije. Nie słyszałam dźwięku silnika, lecz przyszedł czas, gdy wiedziałam, że muszę się jakoś stąd wydostać – bez względu na to, czy on tam jeszcze jest, czy już nie. Przez moją głowę pędziły tysiące myśli, a jednak starałam się zachować spokój.
To, co najbardziej mi pomogło, to przywoływanie obrazu mojego synka Jakuba. Gdybym wtedy zmarła, nie zobaczyłabym go więcej, a moje dziecko musiałoby dorastać bez matki. Jedynym ostrym narzędziem, którym mogłam się posłużyć był pierścionek zaręczynowy – to za jego pomocą rozcięłam więzy na nadgarstkach. Potem zaczęłam pierścionkiem ciąć karton. Skrobałam go i cięłam do chwili, gdy byłam w stanie wyciągnąć z pudła rękę. Kiedy udało mi się wydostać dłoń, zaczęłam gorączkowo szarpać papier, do środka posypała się ziemia – miałam ją we włosach, na twarzy, na ubraniu – to był koszmar. Zaczęłam krzyczeć: „Na pomoc! Boże, pomóżcie mi!”, miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Wydawało mi się, że nie dam sobie rady, że jednak nikt mnie nie znajdzie i że niebawem umrę.
Zaczęłam kopać nogami w karton. Szarpałam go paznokciami, cięłam pierścionkiem. Czułam, że słabnę, ale nie odpuszczałam. Gdy w kartonie pojawiła się dziura, walczyłam dalej, aż wreszcie mogłam wystawić głowę na powierzchnię. Było ciemno, ale dostrzegłam drzewa, liście, niebo. Z trudem łapałam powietrze, zachłystywałam się nim. Byłam cała w ziemi, tak zmęczona, jakby uszła ze mnie cała energia, lecz wiedziałam, że muszę się ratować. Udało mi się wydobyć ręce na powierzchnię i dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystko zakończy się pomyślnie".
Wycieńczona Michalina dotarła do drogi, na której zatrzymała motocyklistę. Była bezpieczna.
Marcin K. i Patryk B. zostali aresztowani tego samego wieczoru w Huddersfield. Obaj zaprzeczali, jakoby chcieli zabić kobietę. Marcin K. przyznał natomiast podczas procesu, że znudził się swą partnerką, że przestała mu się podobać.
Adwokat Marcina K. Julian Goose sugerował, że otwory w tekturowym pudle, w którym umieszczono Michalinę L., umożliwiły jej oddychanie a 25-latek jedynie chciał ją przestraszyć.
Mężczyzna został skazany przez sąd w Leeds na 20 lat więzienia, natomiast jego pomocnik Patryk B. dostał wyrok 4,5 roku pobytu w zakładzie poprawczym.
Zobacz również
Strażak Bill Lindler pracujący podczas akcji gaszenia jednego z domów znalazł szczeniaka, który cudem przeżył pożar. Szczeniak miał poparzenia drugiego i trzeciego stopnia, a to oznaczało, że Jake – bo tak został nazwany psiak – czeka długi pobyt w lecznicy. Pomimo małych szans na przeżycie szczenię wyzdrowiało, a Bill zyskał nowego przyjaciela. Po wyzdrowieniu Bill zaczął zabierać ze sobą Jake’a na służbę. Zwierzak natychmiast podbił serca całej ekipy strażackiej i został zaprzysiężony na pełnoprawnego psiego strażaka.