Wszystkie wpisy
"Chora nie ma zdolności widzenia, nic nie rozpoznaje, nic nie dostrzega, lecz od czasu do czasu ma przelotne, bolesne wrażenia widzenia" – notował kilka miesięcy później lekarz zajmujący się Martą. Mniej więcej od 1928 roku dziewczyna przestała przyjmować pokarm. Stan ten miał trwać ponad pół wieku. Marta została przykuta do łóżka. Pojawiły się u niej stygmaty, czyli nieustannie krwawiące rany. Zaczęli odwiedzać ją wierni, a naoczni świadkowie twierdzą, że potrafiła być w kilku miejscach jednocześnie. Miejscowi przychodzili do Marty pytać ją o radę. Świadkowie twierdzą, że Marta potrafiła nawet przewidzieć narodziny dziecka, a matkom mówiła jakiej płci będzie ich pociecha...
Doradzała tez rolnikom w sprawie klęsk żywiołowych. Do jej chatki, opok zwykłych ludzi przychodzili duchowni, biskupi, a także politycy. "Zdarzyło mi się przedstawić jej kilka spraw, których rozwiązanie było dla mnie kwestią sumienia. Marta wysłuchała słusznych argumentów i zaraz, prosto z mostu bez zastanowienia, przedstawiła mi opinię przeciwną" – napisał w biografii "Portret Marty Robin" Jean Guitton, opisując w jaki sposób przebiegały "konsultacje" u mistyczki. Wśród przyjaciół Marty największe wrażenie robił jej dar nieprzyjmowania pokarmu. Przez 50 lat Marta Robin żywiła się jedynie eucharystią. Marta Robin zmarła dopiero w 1981 roku. W chwili śmierci cierpiała na paraliż kończyn górnych i dolnych oraz zanik odruchu przełykania. Miała również wirusowe zapalenie mózgu.
Sprawa nie jest jeszcze aż tak straszna, kiedy dana osoba ma lekki trądzik. Problemy pojawiają się dopiero wtedy, kiedy trądzik zaczyna brać górę i opanowywać większą część twarzy. Nie jest to ani miłe, ani przyjemne, ani nawet nie stanowi miłego widoku.
Co jednak ma zrobić osoba dotknięta problemem? Czasem różnego rodzaju specyfiki i rady specjalistów nie przynoszą większych rezultatów, a oni sami skazani są na to, aby tak wyglądać. Zwykle jednak problem odchodzi wraz z końcem okresu dojrzewania. Co jednak, jeśli tak nie jest?
Naukowcy wpadli na trop przyczyny trądziku. Ich zdaniem tkwi ona w pewnym składniku naszej diety, który możemy próbować wyeliminować, aby poprawić jakość swojej cery. O czym konkretnie mowa?
Dużą rolę w powstawaniu zmian trądzikowych na skórze człowieka odgrywa bakteria Propionibacterium acnes. Zdaniem naukowców pewna witamina przyczynia się do wzmożenia tej aktywności. Jest nią witamina B12.
Naukowcy podkreślają jednak, aby do wyników badań podchodzić bardzo ostrożnie, bowiem sprawa wymaga dalszych eksperymentów. Dodatkowo niedostateczna ilość witaminy B12 w organizmie człowieka wiąże się z wieloma nieprzyjemnościami, o czym najczęściej mają okazję przekonać się... weganie.
Witamina B12 zawarta jest głównie w produktach pochodzenia zwierzęcego. Jest to więc nabiał, jajka oraz mięso. W roślinach strączkowych możemy znaleźć jedynie niewielkie ilości B12, a więc weganie bardzo często zmuszeni są do jej suplementacji.
Czego jednak możemy spodziewać się po niedoborach? Może on skutkować: brakiem apetytu, zaburzeniami gospodarki hormonalnej, zaburzeniami funkcjonowania układu nerwowego (w tym mózgu) oraz niedokrwistością. U dzieci niedobór ten może wydać plon w postaci krzywicy a u kobiet po 50 roku życia osteoporozy.
Jeśli wiec stosujecie normalną dietę i jecie wszystko (w tym mięso i nabiał), a macie poważny problem z trądzikiem, to może spożywacie za dużo produktów pochodzenia zwierzęcego. Zwróćcie uwagę na swoją dietę i postarajcie się ją zoptymalizować lub udajcie się do dietetyka.
Liczącą 8 000 lat ludzką czaszkę znaleziono nabitą na pal i złożoną w podwodnym grobie. Było to w 2018 roku. Po dwóch latach możemy zobaczyć, jak wyglądał nasz przodek. A to dzięki profesjonalnej rekonstrukcji twarzy, jakiej dokonali naukowcy, m.in. przy współpracy z ekspertami od kryminologii. Miał spiczasty nos, duże czoło, krótkie włosy i długą brodę – oto wizja eksperta i artysty, który pracował przy rekonstrukcji wyglądu mężczyzny żyjącego ok. 8 tysięcy lat temu. Aby możliwie najwierniej odwzorować jego rzeczywisty wygląd, wykorzystano informacje o panujących w epoce kamienia warunkach – stosowanej przez żyjących wówczas ludzi odzieży czy narzędziach.
W 2005 roku na ekranach kin pojawił się film Egzorcyzmy Emily Rose, który opowiadał historię młodej kobiety, która według kościoła katolicka była opętana przez demona. W końcu jeden z księży zdecydował się na egzorcyzmy. Później oskarżono kapłana o nieumyślne spowodowanie śmierci, ponieważ dziewczyna zmarła. Niewiele osób wie o tym, że film jest oparty na prawdziwej historii życia młodej kobiety – Anneliese Michel z Niemiec, która przeszła egzorcyzmy w 1975 roku z polecenia rodziców. Niestety (tak samo jak główna bohaterka w filmie) Anneliese zmarła. Są ludzie, którzy wierzą w to, że była opętana, ale są też i tacy, którzy przekonani są o tym, że młoda kobieta była upośledzona umysłowo i traktowano ją w najgorszy z możliwych sposobów.
Anneliese Miche z pozoru była normalną dziewczyną, która dorastała w Leiblfing. Podobnie jak jej rodzina była gorliwą katoliczką i często uczestniczyła w różnego rodzajach aktywnościach kościelnych. Niestety w wieku 16 lat zdiagnozowano u niej padaczkę skroniową i od tego czasu już nie była taka sama.
Dosłownie z dnia na dzień jej stan się pogorszył. Zaczęła widzieć diabelskie twarze, które pojawiały się podczas modlitw. Miała także halucynacje słuchowe i bardzo głębokie stany depresyjne. Medyczne zabiegi i lekarstwa nie pomagały jej. Rodzina była załamana. W końcu zgłosili się o pomoc do księdza. Pomimo, że od XVIII wieku Kościół Katolicki nie zatrudniał księży do egzorcyzmów, rodzice dziewczyny dostali pozwolenie od miejscowego biskupa, aby wykonać rytuał.
W 1975 roku rodzina odmówiła opieki medycznej i pozwoliła kapłanom wykonywać egzorcyzmy. Ksiądz Ernest Alt i Arnold Renz podjęli się tego zadania, które trwało 10 miesięcy i odbyło się na 67 sesjach (każda od 4 do 6 godzin). Podczas egzorcyzmów Anneliese nie jadła. Według powołanych później lekarzy zmarła z powodu niedożywienia. Ważyła zaledwie 30 kg! Jej kolana była złamane z powodu klęczącej pozycji potrzebnej do egzorcyzmów.
Ciężko powiedzieć, co jest prawdą w historii młodej kobiety. Czy była opętaną nastolatką czy nieszczęśliwą dziewczyną, której nie rozumieli nawet jej rodzice? W czasie trwania sesji kapłani nagrywali dźwięk i dzięki temu dziś możemy posłuchać tego, co mówiła Anneliese w trakcie egzorcyzmów. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach…
Czy jednak zastanawialiscie się kiedykolwiek, jak to wszystko będzie wyglądało? Czy zobaczycie światełko w tunelu? Czy ujrzycie całe swoje życie przed oczami, które „przeleci” w ciągu kilku sekund na kształt mocno przyspieszonego filmu? Czy traficie do nieba? Czy traficie do piekła? A może czekać na was będą dziewice? A może nie stanie się zupełnie nic i jedyne co was czeka, to pustka i nieskończony mrok, będący jednocześnie brakiem wszystkiego innego? Tego niestety, na chwilę obecną, nie wiemy i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie to dla nas jasne.
Wiemy natomiast coś innego. Najnowsze badania pokazały, co dzieje się z człowiekiem w samej chwili jego śmierci i nie brzmi to najlepiej, a zdaniem niektórych brzmi to wręcz przerażająco. O czym mowa?
Dr Sam Parnia, który przez długi czas zajmował się badaniem świadomości osób umierających, opublikował niedawno bardzo ciekawe wnioski, które rzucają sporo światła na kwestie związane ze śmiercią. Są one jednakże równie niezwykłe, co kontrowersyjne. Wiele osób w środowisku naukowym się z nimi nie zgadza i je podważa. Potraktujcie więc może, tak dla bezpieczeństwa, całą sprawę raczej w formie ciekawostki, dopóki na jaw nie wyjdzie nieco więcej twardych dowodów.
Zacznijmy jednak od samego początu. Dr Parnia zajmował się badaniem osób doświadczających zatrzymania akcji serca. Osoby te po czasie jednak wracały do życia, na skutek przeprowadzanej reanimacji, i były w stanie powiedzieć kilka ciekawych rzeczy.
Nie rozprawiali oni o światełku w tunelu i zmarłych członkach rodziny, którzy kazali im wracać do ciała, bo „mieli oni jeszcze coś do zrobienia na tym świecie”. Nic z tych rzeczy. Zamiast tego pacjenci byli wypytywani o samą chwilę śmierci klinicznej.
Okazuje się, że zarówno w trakcie zgonu, jak i chwilę po nim, ludzie byli w pełni świadomi. Słyszeli co się wokół nich dzieje i nawet byli w stranie rejestrować obrazy. Skąd te wnioski?
Dr Parnia wypytywał ich o różne zdarzenia, które miały miejsce w trakcie reanimacji. Pacjenci byli w stanie opisać wszystko ze szczegółami, co potwierdził zresztą cały personel medyczny, który był wtedy również obecny.
Co jednak jest w tym wszystkim najbardziej niepokojące? Ci ludzie mieli pełną świadomość tego, że umierają. Nie mieli ku temu żadnych wątpliwości. Wiedzieli, że ich życia dobiegły końca i nie mogą nic z tym zrobić. Brzmi nieco makabrycznie, prawda?
Wszystkie te rewelacje należy jednak traktować z pewnym dystansem i czekać na dalsze dowody. Sam dr Parnia zapowiedział, że zamierza dalej drążyć temat i przeprowadzić dalsze badania.