news
W podobnym tonie wypowiada się premier Mateusz Morawiecki. Zaapelował do organizatorów marszów z okazji 11 listopada, by w tym roku go nie organizować. - Nasze zalecenia są jednakowe dla wszystkich, przepisy obowiązują wszystkich i dlatego bardzo proszę i apeluję o powstrzymanie się od tych marszów w tym roku - mówił podczas serii Q&A na Facebooku.
Narodowcy mimo apelu premiera i epidemii koronawirusa zapowiadają, że Marsz Niepodległości odbędzie się 11 listopada. - Oczywiście nie tak, jak w każdym roku, bo czas jest wyjątkowy - powiedział wiceprezes Stowarzyszenia Marszu Niepodległości. Organizatorzy pomijają fakt, że marsz jest zarejestrowanym zgromadzeniem cyklicznym i zgodnie z obowiązującymi przepisami nie może się odbyć.
Kolejny próg bezpieczeństwa jest na poziomie ok. 29-30 tys. zakażeń koronawirusem dziennie przez następne 7 dni. Jeżeli do tego czasu epidemia nie wyhamuje, to czeka nas narodowa kwarantanna - zapowiedział w czwartek rzecznik rządu Piotr Müller.
Lockdown - nazywany przez rząd narodową kwarantanną - może nastąpić przy osiągnięciu skali zachorowań na poziomie 27-29 tys. dziennie. W czwartek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 27 143 nowych zakażeniach koronawirusem. Jest to wzrost w porównaniu do liczb z poprzedniego dnia, ale wciąż nie wiadomo, czy liczba zachorowań osiągnęła szczyt.
Na podstawie dotychczasowego tempa ekspansji wirusa możemy przyjąć, że próg 70 zachorowań na 100 tys. mieszkańców osiągniemy po 15 listopada. Drugą, wymienioną przez szefa rządu, wartość 75 przypadków osiągniemy najprawdopodobniej nieco później - mniej więcej 20 listopada - wylicza Money.pl. I właśnie w tym okresie, jak na razie, może zostać wprowadzony lockdown.
Temat prezerwatyw został niesłusznie wymieszany z dyskrecją farmaceutyczną, która jest trendem na świecie. Nie chodzi o to, że ktoś chce odmawiać sprzedaży prezerwatyw, ale o inne sytuacje - tłumaczy dr Piotr Merks, który wiele lat przepracował w aptekach Wielkiej Brytanii. Przykład? - Autonomia farmaceuty w stosunku do biznesmena, właściciela apteki. Mamy lek na atopowe zapalenie skóry, a w promocji jest dodatkowo ibuprofen. I aptekarz ma ten ibuprofen "przy okazji" sprzedać klientowi. A on może w połączeniu z poprzednim lekiem wywołać np. alergię - wyjaśnia Merks. - Trzeba oddzielić praktykę biznesową od ochrony zdrowia - dodaje.
Farmaceuta od wielu lat ma prawo odmówić sprzedaży pewnych środków, to nie jest nowy zapis. Ale żadna odmowa sprzedaży prezerwatyw nie była nawet omawiana na komisji i mam nadzieję, że żaden taki pomysł nie przyjdzie nikomu do głowy. Tu chodzi o przeciwdziałanie nadużyciom. Jeśli widzimy za dużo leków na recepcie, trzeba skontaktować się z lekarzem. Jeśli pacjent bierze zbyt dużą ilość leków bez recepty, trzeba pomyśleć o celu użycia tych leków. Z życia wzięty przykład, to pacjenci pod wpływem środków odurzających, którzy przychodzą po igłę. Mamy prawo odmówić jej sprzedaży - tłumaczy Klaudiusz Gajewski, farmaceuta z ZZPF.
Ojciec Tadeusz Rydzyk otwierał różne biznesy. Ostatnio głośno zrobiło się o jego sklepie, w którym ceny mogą wywołać zawrót głowy. Kilogram mąki kosztuje w nim 50 złotych.
W sklepie toruńskiego redemptorysty w sprzedaży są też makarony np. orkiszowe. Paczka o pojemności 400 g kosztuje 13 zł. Chyba, że szukamy makaronu w fantazyjnym kształcie, na przykład literek. Wówczas za opakowanie zaledwie 250 g trzeba zapłacić 12,90 zł. W ofercie są też płatki orkiszowe, za opakowanie trzeba zapłacić aż 24 zł.
Jakub Kulesza, przewodniczący koła Konfederacji, powiedział po spotkaniu z Mateuszem Morawieckim, że rząd ma w planach dalsze obostrzenia. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem ma być lockdown.
Premier powiedział, że przygotowani są na różne warianty od pełnego lockdownu - najbardziej prawdopodobnego, który będzie pełniejszy niż ten, który miał miejsce wiosną - do mniej pełnej, pośredniej wersji lockdownu, który - jak to określił premier - jest mało prawdopodobny - powiedział Jakub Kulesza w depeszy PAP opublikowanej przez RMF FM.
Ostateczne decyzje mają być podjęte prawdopodobnie w środę 4 listopada.
W rozmowie z Radiem ZET rzecznik rządu wyraził nadzieję, że tak restrykcyjne obostrzenia, jakie wprowadzane są m.in. w Wielkiej Brytanii czy Francji, nie będą konieczne w Polsce. Piotr Müller dodał jednak, że decyzje w tej sprawie będą zależeć od stopnia wykorzystania sprzętu przeznaczonego dla pacjentów covidowych. Polityk nie podał jednak precyzyjnego limitu, który mógłby oznaczać konieczność wprowadzenia lockdownu.
Lockdown na całego, czyli zakaz przemieszczania się z małymi wyjątkami oraz możliwość otwierania tylko sklepów spożywczych, drogerii, aptek i banków może okazać się nieunikniony. Wstępnie przyjęto, że zostanie on wprowadzony w połowie listopada.
Taki termin wynika z potrzeby zweryfikowania, jak na przebieg pandemii wpłynęło objęcie całej Polski strefą czerwoną i obowiązującymi w niej obostrzeniami.